Polski podbój wagi ciężkiej rozpoczął się w czasach, gdy dominowali pięściarze czarnoskórzy rodem z USA. W tym okresie pojawił się przez wielu uznawany jako „ostatnia nadzieja białych” polski bokser mieszkający na stałe w Stanach Zjednoczonych, czyli Andrzej Gołota. Od pierwszych walk eksperci widzieli w nim wielki talent, gdyż oprócz okazałych warunków fizycznych potrafił być szybki, dobrze skoordynowany a co najważniejsze posiadał wielką broń w postaci tzw. lewego sierpowego. Uderzeniami z lewej ręki siał postrach i zniechęcał rywali do kontynuowania pojedynków.
Zawodową karierę zaczął 7 lutego 1992 w Milwaukee, wygrywając Roosevelta Shulera. Przed 1992 stoczył dalszych siedem zwycięskich potyczek. 16 maja 1995 w Atlantic City odniósł triumf nad bokserem z Tonga, Samsonem Po’uhą. 15 marca 1996 Gołota pokonał przez techniczny nokaut Danella Nicholsona.
Kolejnym przeciwnikiem Gołoty miał być Riddick Bowe. Walka toczyła się niezwykle interesująco. Wymiany ciosów były bardzo częste, ale lekką przewagę z rundę na rundę uzyskiwał niespodziewanie Andrzej. Nie wytrzymał jednak napięcia i został zdyskwalifikowany ciosami powyżej pasa. Taka sama sytuacja miała miejsce w drugiej odsłonie walki z Bowe, ponieważ Gołota myślał, że przegrywa na punkty i nie wytrzymał kolejny raz ciśnienia. Gołota przegrał bardzo ważne starcia, ale wygrał walkę z innymi o zdobycie olbrzymiej popularności. Zaistniała sytuacja doprowadziła Andrzeja na szczyty swoich marzeń.
Gołota stanął przed pierwszą w karierze szansą zdobycia tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej organizacji WBC. 4 października 1997 w Atlantic City, w pojedynku z Brytyjczykiem Lennoxem Lewisem, został jednak znokautowany już w pierwszej rundzie.
27 kwietnia 2004, w walce z Chrisem Byrdem, dostał drugą szansę walki o pas mistrzowski, tym razem organizacji IBF. Pojedynek zakończył się remisem i Amerykanin zachował tytuł mistrza świata. Przez wielu znawców sztuki bokserskiej Polak był dużo lepszy od swego oponenta, który mógł prześcignąć Andrzeja jedynie swoją szybkością.
Kolejne pojedynki jedynego polskiego pięściarza wagi ciężkiej z mistrzami świata, który był najbardziej rozpoznawalny, to potyczka z Johnem Ruizem i Lamonem Brewsterem. O ile z tym drugim przegrał po bardzo krótkim pojedynku spowodowanym spięciem Gołoty, to walka z tym pierwszym powinna być na korzyść Polaka. Gołota z każdej strony prezentował się lepiej, zadawał dużo więcej ciosów, posłał Ruiza na deski dwa razy a mimo to przegrał decyzją sędziów na punkty. Był to skandal dla całego bokserskiego świata i jeden z wielu przykładów faworyzowania bokserów z kontynentu amerykańskiego i dyskryminowanie pięściarzy z byłego bloku wschodniego.
Andrzej Gołota był wielkim talentem i nadzieją, lecz nie w pełni się zrealizował, gdyż nie zdobył tytułu mistrza. Było to spowodowane jego niestabilną psychiką, nieumiejętnym radzeniem sobie ze sławą, popularnością i presją oczekiwań. Jednak Gołota przez wielu będzie zawsze niedoścignionym wzorem boksera i legendą o którym będą pamiętać pokolenia.
Przez wiele lat nikt z polskich bokserów nawet w pewnym stopniu nie przybliżył się do Gołoty. 29 maja 2010 roku doszło do pojedynku drugiego Polaka o tytuł mistrza świata z Witalijem Kliczko. Był nim Albert Sosnowski. Walka jednak była bardzo jednostronna i została zakończona ciężkim nokautem.
Kolejne starcie Polaka o tytuł mistrzowski nastąpił 9 pażdziernika 2010 roku we Wrocławiu. Pięściarzem pretendującym był Tomek Adamek a czempionem Kliczko Witalij. Walka bardzo nierówna, dominującą stroną był Kliczko i zakończyła się nokautem tak jak w przypadku Sosnowskiego.
Ostatnią walką polskiego boksera o tytuł mistrz w tej królewskiej kategorii został Mariusz Wach. Wyzwał na pojedynek mistrza dwóch kategorii Wladimira Kliczko. Przebieg walki był dosyć wyrównany, lecz Kliczko zadawał więcej czystych ciosów i to on w efekcie zwyciężył po 12 rundach obijania się na ringu. Mariusz Wach zyskał jednak sympatię kibiców za niezwykłe serce do walki.
Obecnie Polska posiada niewielu pięściarzy z kategorii ciężkiej, którzy mogliby nawiązać walkę o podbój wagi ciężkiej. Wymienia się niekiedy Artura Szpilkę, lecz przez wielu jest nazywanym kapryśnym dzieckiem, który nie ma psychiki mistrza. Kolejny bokser to Andrzej Wawrzyk. Ma jednak duże braki techniczne i musi przeskoczyć wiele by móc kiedyś zawalczyć o tytuł.
Podsumowując należy stwierdzić, iż waga ciężka jak do tej pory nie jest dla Polaków. Uważa się jednak przez wielu obcokrajowców, że Polacy mają wiele talentów, które niestety w większości przypadków są marnowane. Jednak optymistycznym akcentem kończącym ten artykuł niech będzie fakt, że Polski Związek Bokserski stara się robić wiele ciekawych inicjatyw np. wprowadzenie tzw. zawodowej ligi bokserskiej, we której polski zespół Polish Hussars dokonuje wielu dobrych wyników. Nadzieja nie powinna gasnąć bo walkę Polski naród ma we krwi poprzez wszystkie wojny, powstania, przewroty i zniewolenia, z których nasz kraj wyszedł.